Słoiczkowe jedzenie dla niemowląt i
dzieci wzbudzało i będzie wzbudzać wiele kontrowersji z racji wciąż nowo
powstałych firm, oferujących coraz to tańsze i niestety gorszej jakości
jedzenie dla najmłodszych..
http://www.mamazone.pl/ |
Ale po kolei.
Zacznijmy od afer sprzed lat.
PAŹDZIERNIK 2007. Szkło w deserze dla niemowląt Gerber
„Dziennika
Bałtycki” pisze na łamach swojego pisma, że jedna z mam (Agnieszka Libera z
Gdyni) znalazła szkło w deserze marki Gerber karmiąc swojego, ośmiomiesięcznego
syna. Producent po owym oświadczeniu natychmiast decyduje się na wycofanie z
rynku całej partii produktów. Konsumentom proponuje wymianę zakupionego deseru
na inny. Przedstawicieli firmy przeprosili klientów za kłopot i utrudnienia
związane z koniecznością wymiany zakupionych słoiczków. Partia, w której
znalazło się szkło zniknęła z rynku.
KWIECIEŃ 2011 Toksyny w słoiczkach dla dzieci
Tym razem
gotowe dania dla dzieci biorą pod lupę uznani producenci żywności. Naukowcy ze
Szwecji znajdują niebezpieczne dla zdrowia związki: arsen, ołów, uran, kadm. O
sprawie informuje „The Telegraph”. Skażone okazują się produkty Nestle, Organix, Hipp i Hole,
w których wykryte zostają „alarmujące ilości zanieczyszczeń substancjami
toksycznymi”. Mimo że żaden z poziomów nie przekracza oficjalnego limitu
bezpieczeństwa, naukowcy są zaniepokojeni, że wspomniane substancje w ogóle znajdują
się w żywności dla niemowląt. Małe dzieci są w fazie wzrostu i wpływ
toksycznych związków może być dla nich bardzo niebezpieczny. Szczególny
niepokój wzbudziły dania z ryżem. Naukowcy odkryli, że karmienie niemowląt dwa
razy dziennie zakupionym w sklepie daniem w słoiczku, takim jak ryż z owsianką
może zwiększać ekspozycję na arsen nawet o pięćdziesiąt razy w porównaniu do
wyłącznego karmienia piersią. Arsen już w niewielkim stężeniu jest rakotwórczy
i może uszkadzać mózg. Kadm odkłada się w nerkach, zwiększa ryzyko raka piersi,
pęcherza moczowego i płuc.
ROK 2011 MOM w daniach dla dzieci Gerber
W 2011 roku
„Gazeta Wyborcza” poinformowała o tym, że jeden z czytelników znalazł MOM
(mięso oddzielone mechanicznie) w słoiczkach obiadowych dla dzieci (dla
niemowlaków powyżej 6 miesiąca życia). MOM to mięsny wypełniacz,
niepełnowartościowe mięso, stosowane w gorszej jakości pasztetach, kiełbasach i
parówkach. Po „aferze” Gerber zdecydował się na zmianę receptury wspomnianych
słoików.
LIPIEC 2013 Pleśń w obiadkach BoboVita
Pewien tata
z Chorzowa kupuje obiadki BoboVita. Po ich otwarciu smakuje produkt i jest
zaniepokojony tym, co czuje. Prosi o zbadanie dania Sanepid. Otrzymuje na
piśmie informację o zawartości pleśni. Zgłasza sprawę producentowi. Specjalista
Nutricii udaje się do Sanepidu. Po spotkaniu, pracownicy Sanepidu stwierdzają,
że jednak ojcu z Chorzowa się wydawało, a „dziwny” smak jest charakterystyczny
dla produktu.
Mimo wielu zapytań, jakie kierują klienci w stronę BoboVita, producent nie odpowiada wprost, czy pleśń znajdowała się w słoiczkach. Zapewnia o wysokiej jakości swoich produktów i testach, które przechodzą one bez kłopotów w wielu instytucjach nadzorujących. Źródło
Mimo wielu zapytań, jakie kierują klienci w stronę BoboVita, producent nie odpowiada wprost, czy pleśń znajdowała się w słoiczkach. Zapewnia o wysokiej jakości swoich produktów i testach, które przechodzą one bez kłopotów w wielu instytucjach nadzorujących. Źródło
Jak widać,
trochę tego jest i nie są to jakieś dawne zaszłości.
Każdy rodzic sam musi zdecydować, co
lepsze. Są zwolennicy metody słoiczkowej, jak i zagorzali przeciwnicy. I odnosi
się to do wszystkiego. Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził;)
Moje skromne zdanie jest takie, że wpadki zdarzają się każdemu, nawet wielkim
koncernom produkującym jedzenie dla niemowląt. I jestem w stanie uwierzyć w
pleśń znajdującą się w owym słoiczku (np. nieodpowiedni transport, który mógł
uszkodzić wieczko), ale ciężko mi ogarnąć szkło. Tym bardziej, że zgłosiła to
jedna kobieta. W takich firmach znajdują się detektory, które są w stanie
wykryć ziarenko soli w 5l basenie! Więc skąd to szkło.. Ok nie wnikam, może
jakiś pracownik chciał się zemścić na pracodawcy;) W każdym razie, firma
zareagowała jak najbardziej na miejscu, wycofując całą partię słoiczków. I
jeszcze ten nieszczęsny MOM… Firma starała się zaoszczędzić, niestety nie
zdawała sobie sprawy, że matki też swój rozum mają i syfu sobie wcisnąć nie
dadzą. Stracili dużo na popularności, którą teraz starają się nadrobić. MOM
zniknęło i chwała. Firmy produkujące żywność dla dzieci i niemowląt mają zbyt
wiele do stracenia, aby mogły sobie pozwolić na buble.
Jak już wspomniałam, jestem
zwolenniczką samodzielnego przygotowywania posiłków, ale nie mam nic przeciwko
podawania słoiczków. Mają one ogrom zalet na tle wyżej wymienionych afer i
aferek.
Zacznijmy od zalet:
1) Idealnie zbilansowane posiłki pod względem
zapotrzebowania na witaminy i składniki mineralne w poszczególnym wieku dziecka
2) Różnorodność smakowa
3) Konsystencja dostosowana do wieku
4) Łatwość i szybkość przygotowania
5) Sprawdzone źródło warzyw i owoców, liczne
certyfikaty
6) Idealne w ziemie, kiedy nie mamy dostępu do
świeżych warzyw i owoców
7) Dostępne w każdym większym sklepie
Wady:
1) Cena
2) ..Cena
3) ….Cena
Warto wspomnieć też o konserwowaniu
dań w słoiczkach. Niektórzy twierdzą, że zawierają CHEMIĘ, bo przecież mają tak
długi okres przydatności. Nic bardziej mylnego! Każda substancja znajdująca się
pod wieczkiem, musi znaleźć odnotowanie na etykiecie! Nie ma takiej możliwości,
aby producent dodał syntetyczny konserwant, nie informując o tym klientów. Długi
okres przydatności zawdzięczają procesowi PASTERYZACJI oraz STERYLIZACJI.
Dodatkowo witamina C obecna w deserkach owocowych działa zakwaszająco, chroniąc
tym samym przed zepsuciem
Pasteryzacja: Technika
konserwacji żywności za pomocą odpowiednio dobranej temperatury oraz czasu jej działania, tak aby zniszczeniu
uległy lub zahamowały wzrost
drobnoustroje chorobotwórcze i/lub enzymy przy jednoczesnym zachowaniu smaku produktów i wartości odżywczej. Głównym
zadaniem pasteryzacji jest przedłużenie
trwałości poprzez unieszkodliwienie firm wegetatywnych mikroorganizmów (dotyczy to wszelkich deserów owocowych).
Sterylizacja: Jednostkowy proces technologiczny polegający
na zniszczeniu wszystkich zarówno wegetatywnych, jak i
przetrwalnikowych i zarodnikowych form mikroorganizmów, za pomocą odpowiedniej temperatury i
czasu jej działania. Prawidłowo
wysterylizowany materiał jest
jałowy – nie zawiera żadnych żywych
drobnoustrojów (także wirusów) oraz ich form
przetrwalnikowych (dotyczy obiadków
i dań z mięsem/rybą)
Osobiście
polecałabym podawanie dań w słoiczkach dzieciom, które dopiero zaczynają
smakować wszelkie warzywa i owoce. Ilość zjadanego pokarmu mija się z osobnym
gotowaniem połowy marchewki.. Ponad to, w okresie zimy, kiedy nie mamy dostępu
do świeżych i sprawdzonych produktów, słoiczki okażą się zbawienne dla zdrowia
naszego dziecka. Jedyną ich wadą, jest niestety cena… Sugerowałabym jednak, aby
po 1 urodzinach podawać maluszkowi nasze potrawy, aby uniknąć potem
niespodzianki, że syn/córka nie akceptuje „swojskiej” kuchni. Jednak pamiętajmy
o tym, że roczne dziecko wciąż nie powinno zjadać naszych, dorosłych posiłków.
Nadal obowiązuje zasada : sól szkodzi i cukier w umiarze.
I już na
koniec perełka wśród perełek. Nowość na rynku: firma AGUGU.
Jak zapewnia producent: „AGUGU deserki i obiadki pomogą w
utrzymaniu zbilansowanej diety Twojego maluszka już po 4tym miesiącu życia.
Wybierając produkty AGUGU masz gwarancję bezpieczeństwa procesu produkcyjnego
oraz jakości składników użytych do ich przygotowania”
Ręce mi opadły po
przeczytaniu etykiety… Pozwoliłam sobie nawet napisać dość stosowne pismo do
producenta, ale obeszło się bez echa. Firma zapewnia , iż nie zawiera cukru (sacharozy),
a w składzie… cukier.. I jak ma się do tego prawo? Otóż sprytnie zastrzegli
sobie, że nie zawiera cukru w postaci sacharozy (dwucukier), a w składzie jest
pod postacią cukru prostego (glukozy/fruktozy). Wg mnie chamskie posunięcie,
mające na celu robić potencjalnych klientów w .. jajo. Nie każdy bowiem czyta
etykiety. Ale to nie wszystko.. Producent posiłkuje się również zamiennikiem
cukru, jakim jest, o zgrozo, syrop glukozowo-fruktozowy!!!! Najgorsze z
najgorszych. Czysta chemia jak dla mnie i to w jedzeniu dla niemowląt! Mam
wielką nadzieję, że AGUGU zniknie z półek szybciej niż na nie wlazło.
Kochani, czytajcie etykiety!
14 komentarze:
ja daję zarówno słoiczki jak i sama gotuję, gdyż niektorych warzyw i owoców nie jestem w stanie dziecku podac przeze mnie przyrządzonych . wiadomo co mogę - gotuję,-ale tylko ze swoich warzyw , gdyż wole dać dziecku słoiczek niż gotowac kupione warzywa i owoce z marketu
"agugu" - mój słoneczkowy "ulubieniec'' - też pisałam o nim całkiem niedawno. na ich fanpag'u bardzo delikatnie skrytykowałam ich politykę. i wiesz co usłyszałam? że robią wszystko zgodnie z normami UE :/ normy normami ale truć tak czteromiesięczne bobasy? pfiii
http://mbrzegowy.blogspot.com/2013/12/na-tropie-kupujesz-swojemu-dziecku.html
Patrycja- bardzo dobra postawa! :)
Majka- niezłe jajko;) Jednak technolog wyhaczy wszelkie nieścisłości:) Super, że też ich obsmarowałaś. Nawet nie sądziłam, że mają fanpag'a... i w dodatku prawie 7tys fanów... Przykre. Na mojego stosownego maila nie raczyli odpisać. Mam nadzieje, że wyginą jak dinozaury!! Pozdrawiam!
Ja bardzo dokładnie czytam etykiety, i niestety, trzeba to robić. W każdej firmie zdarzają się kwiatki z cukrem, czy deserki - gdzie królują zagęszczacze (co prawda jako skrobia, ale zawsze). Staram się myśleć co robię i kupuję - po co płacić za mąkę 27zł/kg? U mnie królują słoiczki proste, jednoskładnikowe lub takie z najmniej skomplikowanym składem, a więc sama sobie gotuję kaszę (np jaglaną) dodawaną do obiadków :)
A mój młodszy Syn nie chce jeść słoiczków wcale jedynie deserki jestem w stanie przemycić w kaszce. Starszy Syn był słoiczkowy nie chciał nic więcej jeść i nie wiem jak to jest z konserwantami ale Gerber go strasznie uczulał. Nie tylko jego bo już kilku rodziców mówiło mi że dzieci sa uczulone na Gerbera. Może w składzie nie ma konserwantó ale może produkty z których były przygotowane posiłki były "konserwowane" wcześniej. A Agugu to ściema niezła!
Justyna Renn- czasami jest tak, że dzieci całkowicie odmawiają jedzenia ze słoiczków i nic tego nie zmieni;) Zapomniałam nadmienić w poście, że faktycznie, dania ze słoiczków "lubią" uczulać, ponieważ zawierają produkty alergizujące tj. seler, ryby, śmietanę, mleko i czasami są źle dopasowane do wieku dziecka. Polecam artykuł http://www.sosrodzice.pl/posilki-dla-niemowlat-w-sloiczkach-alergie-pokarmowe/, z którego wynika, że najmniej alergizujące są słoiczki z Rossmana marki Babydream. Pozdrawiam!
Ja bym dodała jeszcze dwie wady:
1. Mała różnorodność warzyw. Gotując Płaczolinie, jestem w stanie w jednym posiłku dać jej marchew, ziemniaka, pietruszkę, cukinię, brokuła, kalarepkę, dynię, seler itp. Oczywiście mówię tu o sezonie na te warzywa. Słoiczki rzadko wychodzą poza dwa - trzy warzywa w jednym daniu.
2. Konsystencja. Placzolina dostaje w misce duże (jak dla niej duże, tak mniej więcej wielkości połowy małego palca) kawałki warzyw, sama sobie wybiera i zjada. W słoiku dla dziewięciomiesięczniaków ciagle jest papka.
Ja gotowałam. Teraz robi to niania. Słoiczki mieliśmy na wyjazd lub na dni, kiedy z jakiegoś powodu nie udało się nic ugotować. Przypasowała nam firma Hipp. Ale - tak jak wszędzie - trzeba uważać. Kupujesz np. słoik z napisem "śliwki" a tam śliwek 50%. I dodany cukier.
Aaaaaaaaaaa przeczytałam już setki wpisów, artykułów... Tośka ma 19 tygodni i chciałabym powoli rozszerzać jej dietę. Wiem, że najtrudniejsza pierwsza łyżeczka... moje drogie co powinno znaleźć się na niej?
Sugerowałabym wstrzymać się jeszcze.. minimum do ukończenia 5 miesiąca. Więcej przeczytasz w poście "Pierwsza Łyżeczka" oraz "rozszerzanie diety niemowlaka". Jeśli byłabyś zainteresowana dokłądniejszymi wskazówkami na temat rozszerzania diety i przykładowymi przepisami- odezwij się do mnie za pomocą fb www.facebook.com/babyfirstspoon Pozdrawiam!
Będąc w ciąży twierdziłam, że nie będę kupowała słoiczków, wszystko będę robiła sama, bo najbardziej na świecie zależy mi na zdrowi mojego dziecka. I co?
Życie szybko zweryfikowało moje plany, gdy kupiony na rynku pomidor przetrwał w lodówce 3 miesiące i nadal wyglądał jak nówka sztuka. Udało też mi się kupić jabłka , z których sok zmatowił plastikowy dzbanek, a na blacie w miejscu gdzie kapnęła odrobina soku powstała odbarwiona plama. Szok. Tym bardziej, że nie były to produkty z marketu, a od znajomego rolnika.
Koleżanka opowiadała mi, że inny sprzedawca nie pozwolił jej kupić kalafiora gdy dowiedział się, że to dla małego dziecka. Mnie podobna sytuacja spotkała kiedyś w sklepie mięsnym.
Pomału dorastała we mnie decyzja, by spróbować słoiczków. Zaczęłam zastanawiać się czy nie lepiej kupić produkt, nad którym jest jakaś kontrola i spełnia normy niż kupić produkt sprzedawany od rolnika, który tylko udaje, że jest eko.
W międzyczasie dostałam od Bobovity darmowe próbki i spróbowaliśmy. Teraz dość często sięgam po słoiczki, ale zawsze dokładnie czytam ich składy. Unikam wszystkiego co z cukrem.
Co jest mniejszym złem? Słoiczek czy naszpikowana marchew? Nie wiem. Ale zazdroszczę tym, którzy mają swoje warzywa lub znają kogoś, kto nie faszeruje plonów pestycydami i innymi świństwami.
a widzieliście sinlack produkt dla dzieci z alergią sam cukier plus syrop
No nie wiem...jakos nigdy HIPP ani Bobovita sie u nas nie przyjely, Patrykowi po prostu nie smakowaly, a probowalam wielu sloiczkow - i warzywnych i tych z mieskiem - po prostu nie chcial jesc. I to nie dlatego, ze wczesniej byl karmiony jedzeniem z cukrem, solą albo przyprawami, bo podawalam mu Holle, a tam nie ma zadnych przypraw, tym bardziej cukrow i soli. Chcialam si eprzerzucic na cos odrobine tanszego od Holle, ale wyglada na to, ze przyzwyczail sie i juz ie bedziemy mu zmieniac upodoban na sile.
Prześlij komentarz