„Baby-led
weaning” lub „Bobas lubi wybór” jest sposobem na rozszerzanie diety niemowlaka.
Założeniem jego jest podawanie dziecku posiłków bezpośrednio do rączki, z
ominięciem etapu papek, blendera i łyżeczki. Ideą tej metody jest nauczenie
dziecka kontrolowania własnych potrzeb, możliwość wyboru, odkrywanie świata
nowych smaków, tekstury, konsystencji za pomocą wszystkich dostępnych zmysłów.
http://blogs.scientificamerican.com |
Kiedy
zacząć?
Wtedy, kiedy
dziecko potrafi już stabilnie siedzieć i jest gotowe na rozszerzenie diety
(Pierwsza łyżeczka).
Co
potrzebujemy?
Dużą dozę
cierpliwości- to na pewno;)
Krzesełko do
karmienia, najlepsze takie, które można dosunąć do stołu, przy którym sami
spożywamy posiłki. Bardzo ważne jest, nie tylko w tej metodzie, ale w przypadku
rozszerzania diety, aby posiłki spożywać z dzieckiem i na talerzu mieć mniej
więcej te same produkty co ono. Udowodniono, że dziecko chętniej zjada swoje
posiłki, widząc, że rodzice również zajadają się tym samym. Uczmy dobrych
nawyków od początku jedząc zdrowo i zasiadając do posiłku z całą rodziną.
Warto
zainwestować też w matę, którą można rozłożyć pod krzesełkiem. Wtedy będziemy
mogli podać dziecku jedzenie, które na nią spadło oraz po posiłku, szybko uprzątnąć
zaistniały bałagan. Dobrym rozwiązaniem cieszą się również maty na stół z
silikonu. Oczywiście nieodzownym elementem jest śliniak, najlepiej ten z
rękawami i kieszonką.
Ikea |
Właściwie-
po co?
Aby dać dziecku wybór. Nie
sugerować się sztywnymi ramami i gramami posiłków, które powinno zjadać dziecko
w określonym wieku. Każde bowiem, jest INNE i potrzebuje indywidualnego
podejścia w kwestii żywienia. Często już niemowlęta są przekarmiane, ponieważ
rodzice martwią się, kiedy nie zjadają całej porcji deklarowanego słoiczka i
cały dzień jest walka o kolejną łyżeczkę- a stąd już krok od wstrętu jedzeniowego
lub otyłości. Podając kilka produktów, o różnej teksturze, smaku, konsystencji,
pozwalamy dziecku smakować.. Wybiera, próbuje, sprawdza. Wyrabia swoje gusta. Oczywiście nie można za pierwszym razem
sugerować się, że dziecko nie lubi czegoś, ponieważ wypluło, wyrzuciło,
rozgniotło (Należy podać nawet 20razy jedną rzecz, aby móc twierdzić, że
dziecko za tym nie przepada) Początki są najtrudniejsze. Nie oszukujmy się,
jedzenie będzie wszędzie, gdzie tylko smyk potrafi dorzucić. I będzie tak przez
jakiś czas. Czasami spróbuje tylko jedną cząstkę marchewki, innego zje już
całą, a następnego skosztuje różyczkę kalafiora. Spokojnie, bez pośpiechu, na
wszystko potrzeba czasu. Dla dziecka jest to zupełnie nowe doświadczenie. Sprawdza
co stanie się, jak banan przejdzie między palcami, a następnie nałoży sobie go
na włosy (btw niezła odżywka na przesuszone włosy;)), jak zachowa się ta
spadająca marchewka, a za nią te śmieszne, zielone groszki. A może lepiej jak
mama dostanie w oko tym dziwnym małym drzewkiem, zwanym brokułem? Ehh.. cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz
cierpliwość. Musimy zrozumieć, że nie od razu Rzym zbudowano;) Z każdym
dniem będzie coraz mniej bałaganu, a nim się obejrzymy nasze dziecko będzie
zjadało cały przygotowany posiłek bez żadnej pomocy, ba! Nawet za pomocą
sztućców!
Ponad to wg
Gill Rapley, autorki jedynej książki na temat BLW, dzieci, którym pozwala się
eksperymentować z jedzeniem mają jako kilkulatki lepsza koordynacje ręka – oko.
Wczesna nauka żucia i połykania ma duże znaczenie również według logopedów. WARTO.
http://dziecisawazne.pl |
Co
podawać?
To samo co
byśmy podali łyżeczką tyle, że w postaci stałej. Ugotowaną marchew, brokuł,
kalafior, groszek, cukinia, pietruszka, seler, dynia, awokado. Miękkie owoce:
ugotowane jabłka, banany, borówki, maliny. Kasze: jaglana, jęczmienna,
gryczana. Oczywiście wszystko dostosowane do wieku dziecka oraz z przerwami
3-4dniowymi, aby wyeliminować
potencjalny alergen. Wszystkie produkty pokrojone w słupki, podzielone na
kawałki, aby dziecko poradziło sobie z chwytaniem i gryzieniem.
Obawy
Rodzice
często boją się tej metody, z obawy przed zakrztuszeniem. I zdania są tutaj
podzielone. Wg mojej opinii obawy są słuszne, ale nie koniecznie związane
bezpośrednio z tą metodą. Dzieci potrafią zakrztusić się wszystkim, bez względu
na to, czy będzie to cała marchew czy papka z niej przygotowana. Czy będzie to
mleko z maminej piersi, czy woda ze szklanki. I owszem, na początku może się
zdarzyć. Ale, dzięki tej metodzie, wyrabiamy w dziecku nawyk gryzienia i przeżuwania. Często
jest tak, że dziecko karmione tylko łyżeczką nie czuje potrzeby gryzienia i
połyka podawany posiłek. Sprawa zaczyna się komplikować w chwili, kiedy obiadki
przestają być jednolicie gładkie, a wyczuć w nich można spore grudki. Wtedy zakrztuszenie
murowane. Dziecko nie spodziewa się nic zaskakującego w gotowym daniu, więc
schematycznie połyka. Co wtedy począć? Wrócić do punktu wyjścia podając CAŁE
cząstki warzyw/owoców. Dlatego WARTO zacząć od BLW:)
Kolejna obawa
wiąże się z ilością zjadanego pokarmu. Początkowe ilości są niewielkie, jak już
wspomniałam, głównie jest to zabawa z jedzeniem i nauka postępowania z nim.
Rodzice pytają, skąd mają pewność, że ich dziecko zjadło wystarczająco, aby uniknąć
niedoborów, anemii. Odpowiedź jest prosta: pozwalając dziecku decydować
o swoim głodzie, nie narazimy go na żadne niedobory. Poza tym, podstawą diety
każdego dziecka do PIERWSZYCH URODZIN
powinno być mleko, dlatego nic się nie stanie, jeśli zjedzone porcje
posiłków stałych będą niewielkie (a na pewno wystarczające dla dziecka).
Taka mała dygresja: Można stosować również metodą mieszaną- BLW
i łyżeczka. Wg mnie, wtedy jest idealnie :) Odsyłam po więcej informacji klik oraz po świetne przepisy klik
A jakie są
wasze zdania na temat BLW? Stosujecie?
5 komentarze:
U nas zdecydowanie typ mieszany. Robiłyśmy ciasteczka - przepis u nas, jemy warzywka i owocki, chrupki i kromeczki. Zosia coraz lepiej sobie z tym radzi, ale nie potrafi się za bardzo jeszcze najeść. Najlepiej idzie jej z rzeczami "niesoczystymi", bo te soczyste uciekają jej z rączek :D dlatego podajemy kaszki łyżeczką, a owoce i warzywa do rączki :)
mojemu ubie też tak dawałam :) aby miał wybór i mógł testować ;D
pozdrawiamy www.kacikkuby.blogspot.com
"Udowodniono, że dziecko chętniej zjada swoje posiłki, widząc, że rodzice również zajadają się tym samym." <--- a żebyś wiedziała! :)
Ostatnie mroźne spacery Jaśko odbywa z tatusiem. Zwykle jest to taka pora, że gdy wracali, nadchodził czas deserku - raczej chłodnego. No ale są mrozy więc dziecku potrzeba się rozgrzać, a nie jeszcze bardziej doziębić. No to mamusia postanowiła ugotować mu ciepły kompocik z jabłek i mrożonych malin. W smaku dobre ale dla nas - trzeba było z deka dosłodzić. Jasiek dostał w niekapku. Pluł, krztusił się, krzywił. NIE WYPIJE! A mnie już trzepie, że się miał rozgrzać. Przypadkiem, akurat wtedy swój słodzony kompot w szklance pił tato Jaśkowy. Wyobraź sobie minę małego Potwora jak to zobaczył. Chciał ojcu wyrwać tę szklankę. No to przelałam Mu Jego niekapkową porcję do takiej samej szklanki, szybko podmieniłam Łukaszowi, ten podał Janowi. Nasz Pierworodny w mig opróżnił pół porcji :) Co Tatuś to i Synek. Podobnie jest ze śniadaniem. Jaśko odmówił spożycia większej ilosci butelki z kleikiem bo zobaczył, że my jemy co innego. I nie było rady. Teraz muszę codziennie gotować jajko, na osobnym talerzyku kłaść chleb z masłem i tak jeść na przemian z Synem. I choć moja wiedza żywieniowa wyklucza jajka na miękko u niemowlaków, że o chlebie już nie wspomnę - nie miałam wyjścia :) I odpukać wszystko jest dobrze. I Jasiek Happy. Takie małe cwaniaki :)
Majka- dzieciaki to sprytne bestie! U nas picie ze szklanki też jest hitem. Obowiązkowo tez musi jeść dużą stołową łyżką jak my i zawsze bardziej smakuje mu na "dorosłym" talerzu. Dziecko nie da sobie w kasze dmuchać! Chce być traktowane jak dorosły:) Nasze mądre szkraby... a jeszcze niedawno tylko pierś im wystarczała...:)
My właśnie zaczęliśmy BLW (3ci dzień). Na śniadanie Franek je banana, na kolację marchewkę. Jak na razie większość rzeczy ląduje na podłodze lub wyplute na śliniak. Metoda jak dla mnie jest super. Franek zadowolony, my się śmiejemy razem z nim podczas prób władowania całej marchewy do buzi i zdziwienia mojego syna, że się nie mieści. Zero stresu, myślenia o tym ile zjadł i czy nie za mało. Co do krztuszenia na razie jest dokładnie tak jak pisze autorka książki... Nawet jak Franio ma w buzi wielki kawałek i ja już w panice czekałabym na zakrztuszenie to on pomymla, pomymla i wypluwa wszystko jak lecie. Dosłownie niewielkie kawałeczki idą dalej (co ma odzwierciedlenie w kupie). Może mojemu dziecku jest łatwiej, od urodzenia krztusił się mlekiem, potem ulewał i też się krztusił więc odruch odkasływania ma opanowany do perfekcji ;P Nie mam zamiaru całkowicie rezygnować z łyżeczki, to też jest jakieś doświadczenie dla mojego dziecka, ale zaczekamy chwilę aż się oswoi z nową sytuacją, może po dwóch tygodniach spróbujemy z kaszą :]
Prześlij komentarz