piątek, 6 grudnia 2013

Land of milk..


              Wydawać by się mogło, że karmienie piersią jest czymś naturalnym i przyjemnym.. Nic bardziej mylnego! I  prawie każda mama, wie o czym mówię. Prawie, bo jest grupa tych szczęśliwców, którym Bozia dała dużo mleka i żadnych dolegliwości z karmieniem związanych. Zazdroszczę Wam! :)


                  Zacznijmy od początku. Narodziny dziecka niosą za sobą wiele radości, ale również, niestety, wiele stresów...

                  Zaczyna się nieciekawie- skurcze, potem jest jeszcze gorzej i bach! Mały bohater jest na planecie! Na chwile panuje błogostan, nie boli, dzidziuś wtula się w maminą pierś… i znowu się zaczyna! Kurcze a miało być tak pięknie, co jest? Przystawiamy maluszka do piersi, nie łapie, wierci się, ciągnie, nic nie leci, płacz, potem jeszcze więcej płaczu. Głodna mama dostaje sucharka, bo po porodzie trzeba się wstrzymać z jedzeniem na jakąś godzinę. Nie ważne że prawie wyzionęłaś ducha, gdy parłaś ze wszystkich sił i ból sprawia Ci podniesienie nogi na pozycję wyższą niż 5cm. I co z tego, że miałaś niefart i trafiłaś do szpitala w nocy, a urodziłaś po południu. 

                  Ok nie dramatyzujmy. W końcu mama dostaje obiad- barszcz z ziemniakiem i potrawkę z kurczaka. Pycha- po tak długim niejedzeniu chyba wszystko smakowałoby wybornie. Pierwszy dzień macierzyństwa za nami, ale uwaga! Teraz noc świeżo upieczonej mamy! Zmęczona, ale spać nie może… patrzy czy nowy bohater jej życia oddycha i czy ma suchą pieluszkę. Wtem, płacz… mały głodek obudził jeszcze mniejszą istotkę. Najlepiej byłoby podać danonka, no ale z czym do ludzia. Podajemy mleczny bar, ale mało co serwuje. Płacz, płacz, płacz… I tak do 3 doby.. Mama łapie lekki baby blues, ale ma swoje małe szczęście, więc musi być dobrze. Na całe szczęście mleko z maminej piersi produkuje wystarczającą ilość mleka, dzidzia ładnie łapie i pięknie przypiera. Cud, miód i…. skończyło się. 2tyg później zapalenie piersi i okropny ból. Co do cholery! Tata już szykuje się do wyjścia po super mieszankę mleczną, ale… chwila, damy rade. Nie można się tak łatwo poddawać. Mama męczy się jeszcze tydzień i eureka!!! Udało się! 

                Nie jest łatwo karmić piersią, ale jak już wszelkie przeciwności miną, można czerpać tylko przyjemność, oszczędność czasu i pieniędzy oraz możliwość nawiązywania niesamowitej więzi z dzieckiem. WARTO przetrwać
 
              W następnym poście KARMIENIE PIERSIĄ kontra MLEKO MODYFIKOWANE. Wady, zalety, potrzeby dziecka i matki.

A wy jak wspominacie pierwsze karmienie?



24 komentarze:

hej_placzolina pisze...

Ja miałam jeszcze bardziej pod górkę, bo potrzebowałam dwóch miesięcy, żeby wyjść na prostą ale popieram - opłaca się :-)

mamadwochcorek pisze...

Hm, powiem tak-sama uwielbiam karmić, ale jak karmią inne mamy? W ogóle mnie to nie interesuje :) W sensie, że nie chce Ci się karmić piersią? Nie możesz ze względów zdrowotnych? To nie karm- Twoje Dziecko, Twoje piersi, Twoja sprawa.
Starszą Córcię karmiłam krótko, ale Ona była bardzo chora, nie dało się dłużej karmić. To czego wtedy doświadczyłam od lekarzy i "życzliwych"koleżanek-nikomu nie życzę.
Młodszą karmię już ponad 13miesięcy i żal trochę, że pewnie niedługo to się skończy...
No nic, trzeba będzie trzecie robić :)
Pozdrawiam Imienniczkę :)

Anonimowy pisze...

U nas było karmienie przez 3 tyg tylko, od dnia cesarki byłam barem mlecznym aż w końcu zaczęło zanikać.. Szkoda z kilku powodów. Po pierwsze zaczełam ściągąc pokarm laktatorem . W sumie było to na nic, bo tyle ile kot napłakał.. A teraz musze codziennie borykać się z wyglądem moich "ściągniętych " w dół przez laktator piersi. Druga sprawa żałuje że nie podałam mleka modyf. od razu bo może byśmy nie przeszli z Kubą przez tyle nerwów (nie chciał ssać z praweego a tam mleko było, w lewym już nie było) i taka wielka walka przez 3 tyg. Wiem jedno przy kolejnym dziecku nie podam piersi. Ale to sprawa indywidualna każdej z nas. Mój syn jest zdrowym dużym chłopczykiem nie choruje w ogóle (odpukać) i wychowany na mm. Także nie ma reguły.Pozdrawiamy
www.kacikkuby.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Chciałam jeszcze dodać, że super blog i cieszę się, że akurat o takiej tematyce , będzie się fajnie czytało. Mam nadzieje, że trochę rad tutaj uzyskam.

Unknown pisze...

Gratuluję! 2 miesiące, ale jak widać obydwie strony zadowolone:)

Unknown pisze...

Dokładnie, karmienie jest sprawą bardzo indywidualna i pomimo tego, że jestem zwolenniczką karmienia piersią, nie będę żadnej mamy namawiała, bo są kobiety, które po prostu tego nie czują i zamiast czerpać przyjemność z macierzyństwa, kojarzą go tylko z wiecznym bólem i innymi przykrymi dolegliwościami..

Podziwiam! za tak długie karmienie!

Unknown pisze...

Jasne, że nie ma reguły! Oczywiście Ci bardziej życzliwi będą Cię wytykać palcami, że jesteś złą matką i dbasz tylko o siebie. Na szczęście dobro matki zaczyna być już brane pod uwagę. A jak widać Kubusiowi nic nie brakuje pomimo krótkiego karmienia piersią:) Słodziak do schrupania!!

Unknown pisze...

Bardzo mi miło! Będzie konkretnie i tematycznie. Pozdrawiam! :)

Unknown pisze...

U mnie po porodzie mleko było...dziecię pięknie ciągnęło....sutki bolały jak jasna cholera, ale byłam tak zdeterminowana, że zacisnęłam zęby i po 2 tygodniach już było lekko i przyjemnie w temacie karmienia...

...gorzej jednak psychicznie - dopiero wtedy zrozumiałam jak dzieciątko jest od nas uzależnione....ciągłe karmienie co godzine - 1,5 h. nie wprawiało mnie w stan euforii.
Ojjjjj było mi ciężko, bardzo cieżko - wyszłam z tego "dołka" psychicznego dopiero (albo już ! ) po 4 miesiącach i nie ukrywam, że trwały w moim pojęciu na tamten czas - WIECZNOŚĆ.

Na szczeście wszystkie smutki, rozpacz i moje przepłakane nocy poszły w cholerę !
A karmienie piersią jest u nas nadal miłym dodatkiem :)

Pozdrawiam !

Współczesna Mama pisze...

Ja po urodzeniu Kacperka byłam ''zielona'' w temacie karmienia. Początkowe dokarmianie butelką,później doszedł cyc i o dziwo miałam dużo mleka. Mimo CC i modyfikowanego od początku. Byłam jednak z synkiem sama. On ciągle przy cycku,dużo płakał,mało spał,a ja nie pomyślałam wtedy,że to może nie głód? Było mi ciężko,przeszłam na MM. Szybko się poddałam.

Myślałam,że z drugim będzie to samo,ale nie:) W drugim tygodniu po CC,zachorowałam i nie karmiłam piersią ok 14 dni,pokarm ściągałam raz dziennie,jak mi się przypomniało. Postanowiłam,że po chorobie będę karmić piersią. Zrozumiałam,że dużą rolę odgrywa moje nastawienie. Przeczytałam kilka świetnych poradników, przestałam słuchać ''dobrych rad'' znajomych,bo niewiele mieli rzetelnej wiedzy. Rany ile kobiety popełniają błędów podczas karmienia. Chyba o tym kiedyś napiszę!:D Karmiłam ponad 7 msc-y,dopóki Filipek nie zaczął mnie gryźć ;)

Unknown pisze...

O błędach na temat karmienia piersią również będzie oraz o książkach, które mogą pomóc początkującej mamie! Jednak tak jak piszesz, nastawienie jest tu najważniejsze i odgrywa kluczową rolę. Pozdrawiam!

Unknown pisze...

Gratuluję determinacji! Nie jest łatwo karmić mimo ciągłego bólu i złego samopoczucia. Pozdrawiam.

www.mamadajerade.pl pisze...

O jak szybko przeczytałam tego posta! Świetnie się czyta, dzięki za odwiedziny, teraz tu będę wracać. Oj o zapaleniu piersi wiem sporo, przeżyłam chyba 7 takich, ale w końcu znalazłam na to metodę i w końcu obeszło się bez antybiotyku. O karmieniu piersią i przygodach z nim związanych można by pisać i pisać...ale zawsze wszystko sprowadza się do jednego...trzeba i warto się poświęcić :) Pozdrawiam
http://mamadajerade.blogspot.com/

ola wiecha pisze...

Ja karmię piersią moją córkę Natalkę już dwa i pół roku, nigdy nie musiałam podawać mleka modyfikowanego, i nie małam problemów z karmieniem. Zresztą tak samo było z pierwszą córką; ) Warto karmić, ale nie jestem przeciwnikiem mleka modyfikowanego. A jako karmiąca piersią "od zawsze" - to po prostu wolę naturę ;)

Unknown pisze...

Wow!! Niezły wynik! A do kiedy karmiłaś pierwszą córkę i jak udało Ci się ją "oduczyć" :) Pozdrawiam!

Unknown pisze...

A jaka to była metoda? Może komuś się przyda taka wiedza!:) Pozdrawiam!

Unknown pisze...

ach te karmienie piersią, to temat po prostu niewyczerpany! :) Ostatnio też się uzewnętrzniałam w temacie, gdy po poście marudząco-rozżalonym okazało się, jak dużo jest zapotrzebowanie na ruszanie tego tematu. Bo faktycznie, co jak co, ale karmienie piersią to wcale nie takie "samo się", jak nam malują... Bardzo fajnie piszesz, będę obserwować! :)

Unknown pisze...

Niestety nie ma lekko.. Ale znam takie, którym przyszło to bez żadnego trudu!--> Pozdrowienia dla Joli;-) I takim kobietom trzeba zazdrościć... Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowo:)

Monika i spółka pisze...

Pragnę poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Zapraszam do zabawy i pozdrawiam serdecznie!:) pamietnikmatkiwariatki.blogspot.com

Unknown pisze...

Dziękuję za nominację, w wolnej chwili odpiszę! Pozdrawiam.

Ciążowe Zachcianki pisze...

Ja miałam to szczęście, że mleka miałam dużo. Z karmieniem nie miałam problemów. Za to mój maluch miał uczulenie, którego nie mogłam wyeliminować. Nie pomogły wizyty u dermatologa czy pediatry. Okazało się, że uczulają jedzone przeze mnie... jajka.

Unknown pisze...

Ciężko wyeliminować uczulający składnik pożywienia... Jajka niestety często są powodem bólu brzuszka u niemowlaków lub nawet, jak w Twoim przypadku alergii!
Super przepisy u Ciebie, będę zaglądać i próbować:) Pozdrawiam!

Budująca Mama pisze...

U nas było jak w bajce - zresztą też planuję to opisać dokładniej. ale po krótce:
przez całą ciążę nie miałam wycieków ani żadnych dolegliwości piersiowych. Pomimo dość dużych piersi (H) nie było żadnych symptomów sugerujących karmienie, większe piersi - no może troszkę, bolesności zero.
Zosia dostała pierś po zszyciu, od razu na sali poporodowej i załapała od razu :) to było mega dziwne, bo wcześniej nic tego nie sugerowało.
Obawiałam się, że coś może pójść nie tak, i nie dam rady, ale udało się.
Jeśli chodzi o moje jedzenie - obiad zjadłam o 13 przed wyjazdem do szpitala, a urodziłam o 19 i dostałam jeszcze szpitalną kolację i zjadłam przygotowaną czekoladę :P więc nie cierpiałam głodu.
Zocha prawie całą pierwszą noc przespała (a ja z nią), a potem cały dzień na cycu wisiała.
i zaczął się ból. Jednak w naszym szpitalu były świetne pielęgniarki laktacyjne, kochane i wspierające.
Potem mieliśmy przepełnione piersi, guzy, ale dałyśmy radę. Piersi teraz w rozmiarze J i to mój główny problem.
Jestem już w 7 miesiącu karmienia. Zosia dostaje już inne jedzonko, a ja odciągam 100ml dziennie na jej kaszki :-)
Chyba mnie sprowokowałaś - jutro będzie o tym post :-) i jeśli nie masz nic przeciwko linkuję do Ciebie, bo to wreszcie jakiś głos rozsądku, a nie - napieranie wizji babć i cioć czy firm chcących zarobić na naszych Maluchach

Unknown pisze...

Oczywiście nie mam nic przeciwko, linkuj ile wlezie;-) Mam nadzieję, że chociaż kilka mam spojrzy na rozszerzanie diety z rozwagą i zdrową intuicją! Zazdroszczę ilości pokarmu i miłego zespołu medycznego w szpitalu! :) Pozdrawiam.

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...