środa, 18 grudnia 2013

Mity i... nieprawdy



- Dlaczego głodzisz swoje dziecko?
- Jak to głodzę? Przecież je na żądanie, kiedy tylko ma ochotę
- Masz za chude mleko
- że jakie?
- W nocy budzi się z płaczem co godzinę! Daj mu DODATKOWO butlę ‘Bebilonu
- To może od razu dajmy mu Kujawskiego z pierwszego tłoczenia. Wtedy z pewnością prześpi całą noc!

Chyba każda świeżo upieczona mama, spotkała się z wielooooma prawidłami dotyczącymi karmienia piersią. Niestety większość z nich (o ile nie wszystkie!:)) są z palca wyssane. I na domiar złego, wiele kobiet zaczęło niesłusznie twierdzić, że nie są w stanie wykarmić swojego dziecka piersią…

A teraz zapamiętaj  :) : Jeśli byłaś w stanie wydać na świat potomka, jesteś również zdolna wykarmić go wyłącznie własnym mlekiem do SKOŃCZENIA 6 MIESIĄCA, bez dodatkowej „butli Bebilonu” albo o zgrozo „danonka truskawkowego”…

Sprawcami wszelkim mitów najczęściej są:
1)      Rodzina, szczególnie mamy i BABCIE…
2)      ‘Życzliwi’ znajomi
3)      Służba medyczna… co w moim mniemaniu jest kompletną porażką!

Przygotowałam dla was zbiór najczęściej słyszanych mitów. Same perełki:)


  • MASZ ZA CHUDE MLEKO

                Mit z serii tych ulubionych.  Niektórzy mają nawet sposób, żeby to udowodnić , otóż: ściągnąć pokarm do szklanki, odczekać chwile i sprawdzić, ile wytrąciło się frakcji tłuszczowej (tzw. śmietanki), a ile wody.. Niesamowite, ale niestety żadnych naukowych wniosków z tego nie wyciągniemy.
Skład mleka zmienia się wraz z wiekiem dziecka, porą roku oraz porą dnia!
Początkowe mleko tzw. siara zawiera więcej wody i białka, a mniej tłuszczu, aby niewykształcony układ pokarmowy noworodka poradził sobie z strawieniem pokarmu. Następnie siara przechodzi w mleko właściwe, które w swoim składzie ma więcej tłuszczu, jako budulec masy ciała małego człowieczka.  Z wiekiem skład mleka zmienia się, dostosowując do potrzeb dziecka.
Latem pokarm matki jest bardziej rozwodniony, co zaspokaja pragnienie dziecka. Zimą mleko zawiera więcej tłuszczu, przez co stwarza zapasy pokarmowe.
W ciągu dnia w pokarmie jest więcej laktozy i białka, a w nocy aż 3 razy więcej tłuszczu. Dlatego tak ważne są karmienia nocne, bo wtedy buduje się mózg dziecka i gromadzi energia na następny dzień.


  • ROZMIAR MA ZNACZENIE

                Rozmiar piersi determinowany jest od ilości tkanki tłuszczowej, która ową pierś wypełnia- niektórym Bozia dała więcej tłuszczyku, innym pożałowała- ale na pewno na rzecz czegoś innego;-) Ale do rzeczy, mleko jest produkowane w kanalikach mlekowych gruczołu piersiowego i każda pierś ma ich tyle samo.
         Zdeterminowane kobiety są w stanie wykarmić swoje dziecko nawet JEDNĄ MAŁĄ PIERSIĄ! 


  • PO 6 MIESIĄCU POKARM JEST BEZWARTOŚCIOWY

                Matczyny pokarm NIGDY nie jest bezwartościowy! Zawsze znajdują się w nim przeciwciała chroniące dziecko przed infekcjami i wzmacniające organizm. Poza tym przyswajalność składników odżywczych jest większa niż z gotowej mieszanki, dlatego dziecko w każdym wieku dostaje wiele dobrodziejstwa. Nie sugeruję tutaj oczywiście, żeby karmić swoje dziecko do 6 roku życia.
               Światowa organizacja zdrowia zaleca karmienie dziecka do 6 miesiąca życia WYŁĄCZNIE mlekiem matki, a do 12 miesiąca powinno ono być podstawą JEGO DIETY. Do 2 lat powinny być karmione wszystkie dzieci, a do 3 dzieci alergiczne i chore.


  • PRZEZIĘBIENIE WYKLUCZA KARMIENIE

                Podczas przeziębienia mamy wręcz WSKAZANE jest karmienie dziecka. Podczas infekcji w mleku mamy wytwarzana jest cała masa przeciwciał. Znajdują się w nim również drobnoustroje chorobotwórcze, odpowiedzialne za zły stan zdrowia, ale „siła” i ilość przeciwciał nie pozwala im zadziałać w organizmie maleństwa. Dlatego tak ważne jest karmienie w tym czasie! Kiedy mama decyduje się na zaprzestanie karmienia, musi liczyć się również z tym, że dzidziuś złapie infekcję od samego przebywania z nią, ponieważ nie dostaje „naturalnej szczepionki”.
                Neguję również mit, że podczas gorączki mleko w piersi się psuje/waży/kwaśnieje i tym podobne herezję…  


  • DIETA MAMY MUSI BYĆ BARDZO RESTRYKCYJNA

                Owszem w pierwszych tygodniach, musi. Trzeba unikać smażonych i ciężkostrawnych potraw, wzdymających produktów, jajek i wielu innych. Jednak nie można przez cały okres karmienia stosować ograniczenia w diecie, wręcz NIE WOLNO, bo możemy dziecku tylko zaszkodzić mało zbilansowaną dietą. Po 3 miesiącu mama może jeść już prawie wszystko, o ile brzuszek dziecka nie daje oznak niezadowolenia. Trzeba obserwować maluszka, podczas wprowadzania do diety nowych produktów. Dieta mamy na pewno musi być zdrowa, zbilansowana, bogata w warzywa i owoce, RYBY! I duużą ilość wody.


  • MLEKA JEST TYLE, ILE ZDOŁAMY ODCIĄGNĄĆ

                Niestety nikt jeszcze nie wynalazł laktatora, który potrafiłby opróżnić pierś w ten sam sposób co dziecko. Podczas ssania maluszka wydzielający się hormon, prolaktyna, odpowiada za wypływ mleka, natomiast prolaktyna wydziela się nie tylko pod wpływem siły ssącej maluszka, ale również z powodu samej obecności dziecka, więzi z mamą oraz czułym myśleniu o maluszku.

Są mamy, które laktatorem nie odciągną ani jednej kropli.. i wcale nie oznacza to, że nie mają pokarmu!!



MITY, MITECZKI, MITUNIE… jest tego cała masa, wybrałam chyba najlepsze i najpopularniejsze:)


Drogie mamy pamiętajcie, że wystarczy tylko CHĘĆ i DETERMIANCJA, aby odnieść „sukces karmieni owy”. A dla tych, które nie są przekonane do swoich możliwości, polecam lekturę  „WARTO KARMIĆ PIERSIĄ” Magdaleny Nehring-Gugulskiej, ja dzięki niej nie dałam za wygraną! 


A wy z jakimi mitami spotykacie się najczęściej?


29 komentarze:

Magda pisze...

Świetny tekst i rozprawienie z mitami. Ja jestem w trakcie lektury "Polityki karmienia piersią". Włos dęba staje na to, co wymyślają np. koncerny produkujące mm.
Z moimi mitami i złotymi radami z zewnątrz będę się dopiero rozprawiać, wprost nie mogę się doczekać. ;) Tym bardziej dziękuję za uprzedzenie wszelkich wątpliwości.

Anonimowy pisze...

Oczywiście czytałam z wielkim zapałem. Uwilebiam Twoje wpisy naprawdę można się wiele nauczyć!
pozdrawiam i może kiedyś jakiś wpis czym żywić 19 miesięczne dzieciaczki :P
www.kacikkuby.blogspot.com

Unknown pisze...

Bardzo dziękuję za tak miłe słowa! Wpis dla Kubusia oczywiście będzie, z tym, że nie wiem jeszcze kiedy, bo następny na tapecie jest baaaardzo kontrowersyjny, a mianowicie, od kiedy podawać posiłki stałe:) Ja również regularnie czytam posty i zachwycam się małym elegancikiem!:) Pozdrawiam serdecznie!!

Unknown pisze...

Madziu zazdroszczę stanu w jakim jesteś! Ehhh te słodkie kopniaki, które przeradzają się w mocne i regularne bicia pod żebrami;-) Cieszę się, że trafiłaś na mojego bloga! Pamiętaj, że od Ciebie zależy kim Twoje dziecko będzie i tylko Ty możesz uczynić go zdrowym i szczęśliwym:) Pozdrawiam!

Zapiski Mamy pisze...

Bardzo ciekawy wpis, zamierzam karmić piersią i trochę się czuje zagubiona w natłoki informacji. Część mnie bawi, a część przeraża, mam nadzieję, że w tej kwestii nie opuści mnie zdrowy rozsądek oraz intuicja i będę wiedziała co zrobić, jeżeli napotkam jakieś problemy lub wątpliwości.

Unknown pisze...

Magdaleno na pewno Ci się uda! Nie jestem położną, ani doradcą laktacyjnym, ale jeśli będziesz miała jakieś pytania, pisz! Wspólnie coś wymyślimy:) Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Ja niestety po pierwszej ciąży miałam straszne problemy z karmieniem, tak że po paru dniach musiałam zacząć używać plastikowych nakładek ;/ Muszę przyznać, że jest to naprawdę wygodne, ale nie wiem czy tak samo jak smoczek nie powoduje potem problemów ze zgryzem. W każdym razie byłam wtedy zrozpaczona i słuchałam wszystkich, nawet tych najgłupszych rad pielęgniarek które nie chcąc poświęcić mi nawet chwilki czasu wolały dać mi butelkę z gotowym mlekiem, zamiast pomóc mi w karmieniu piersią. Teraz wiem, że na pewno nie będę taka wygodnicka i będę próbować aż do skutku.

Unknown pisze...

Ehhh smutne to jest, że świeżo upieczone mamy, nie dostają tego co im się należy od personelu szpitalnego!! Obowiązkiem jest POMAGAĆ podczas karmienia, a nie podawać butelkę... Niestety ja również rodziłam w szpitalu, gdzie zamiast pomagać, podawano mm. Nakładki to tzw mniejsze zło- lepiej karmić z nakładkami, niż podać gotową mieszankę. Pozdrawiam i życzę sukcesu "karmieniowego" przy kolejnym dzidziusiu! :)

Claudia pisze...

o zgrozooo! naczytałam się i nasłuchałam.. ja akurat karmiłam do ukończenia 4 miesiąca życia przez synka, ale tylko dlatego że widziałam że mu nie starcza. A ja tego mleka miałam też coraz to mniej co powodował stres związany z moim byłym a ojcem mojego dziecka.. Na szczęście teraz już mam spokój. Ale bardzo mi brakowało tego że musiałam przestać karmić, bo myślałam że potrwa to znacznie dłużej.

hej_placzolina pisze...

Ja jestem właśnie jedną z tych, co jak laktatorem 30 ml odciągnęłam to była OGROMNA ILOŚĆ. Czasami odciągałam 2 ml :-)
A Płaczolinę wykarmiłam.

Unknown pisze...

Claudia: Stres jak najbardziej ogranicza produkcję mleka... może nawet całkowicie ją zatrzymać! Ale ciesz się, że mogłaś karmić chociaż 4 miesiące- dla Twojego dziecka to wiele dobrodziejstwa! Pozdrawiam:)

Unknown pisze...

hej_placzolina: Witaj w klubie!! Ja również miałam ten problem, kiedy musiałam odciągać z powodu brania mocnych leków, 70ml z dwóch piersi było moim sukcesem! Jak widać, mit nr 6 obaliłyśmy :] Pozdrawiam!

Unknown pisze...

Ja mam mamę defetystkę, nihilistkę, pesymistkę, które życiowa energia płynie z udzielania przestarzałych, mitologicznych rad i wymyślania problemów na potęgę. Z mojej strony jest krótka piłka: moje dzieci - moje zasady, masz biadolić - nie mów nic. Ucinam wszelki jej wpływ, bo inaczej popadłabym w depresję. I nie oznacza to, że ograniczam jej kontakt z dziećmi. Nie. Ja tylko jasno precyzuję swoje przekonania.

Co do mitów to nie spotkałam się ze wszystkimi, ale jeśli jakiś słyszę to nie cackam się, tylko mówię swoje zdanie i nara. Nie, nie pozjadałam wszystkich rozumów, tylko jestem świadomą matką, o całkiem sporej wiedzy praktyczno - teoretycznej i pomysłem na życie i wychowanie.

Trzeba być twardą!

http://menu-mani.blogspot.com/

Unknown pisze...

Menu-mani: I tak trzymaj!! I oby więcej świadomych rodziców:) Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

A ja jestem wściekła na siebie. Karmiłam synka tylko miesiąc. Bardzo ulewał moim mlekiem, chociaż pięknie przybierał na wadze. Dostałam zapalenia piersi bo miałam ogromną ilość mleka i wręcz nie wyrabiałam- co godzinę z jednej piersi odciągałam 150 ml, piersi były ciągle czerwone i twarde- dzidziuś uwielbiał siedzieć przy piersi, ssał dobrze ale i długo przez co byłam bardzo zmęczona, ulewał i dojadał i tak w kółko. Dałam się zmanipulować mojej mamie is siostrze, które są zwolenniczkami mm i dzisiaj ogromnie żałuję tego, że odpuściłam, zanim się obejrzałam miałam okłady z kapusty i bromergon w apteczce. Koszmar, w kółko słuchałam jaką krzywdę robie Leosiowi bo wymiotuje moim mlekiem, że pewnie moje mleko jest złe bo nim ulewa, kiedy tylko miał jakąś krostkę czy nie zrobił kupy (a zazwyczaj robił trzy razy dziennie) to już była moja wina bo pewnie czegoś "się nażarłam" a mnie szlag trafiał bo jadłam wszystko z parowaru, mega ilości błonnika, witamin i minerałów ale bez przypraw soli i innych poprawiaczy... Dałam się zmanipulować i dzisiaj jestem na siebie wściekła, marzę aby wrócić do karmienia piersią, jestem blisko z synkiem i pomimo leków dalej mam troszkę pokarmu, Leoś ząbkuje a ja jestem przerażona, że mogłabym go znowu zawieść. Zwyczajnie się boję, że powrót mijałby się z celem. Nie ma dnia abym nie żałowała mojej decyzji. Chociaż dzisiaj wiem, że nie do końca była moja- byłam łatwym celem do przykrych epitetów i łatwo było na mnie wpłynąć. Pierwsze dziecko, miesiąc przed rozwiązaniem byłam w szpitalu do porodu i nie wierzyłam, że będzie coraz łatwiej, a Drogie Panie naprawdę jest coraz fajniej, dzisiaj gdybym karmiła piersią miałabym super łatwo :) Nie dałam teraz rady, chociaż Wy się nie dajcie :) Pozdrawiam!

Unknown pisze...

Kochana nie ma co płakać nad "ulanym" mlekiem, karmiłaś miesiąc, to dla Leosia naprawdę wiele! Czytając Twoją wiadomość widzę, że nadal nie pogodziłaś się z zaprzestaniem karmienia- dla pocieszenia napiszę, że chyba każda mama tak ma.. Tak jak pisałam w poście, niestety szczególny wpływ na nasze karmienie ma najbliższe otoczenie, a najbardziej własna mama... Jest dla nas autorytetem i uważamy jej słowa za święte i niepodważalne, tym bardziej, że po raz pierwszy zostajemy matkami i mimo, że przeczytałyśmy setki poradników, czujemy się zagubione pod wpływem hormonów i nowej sytuacji... Jest to niestety przykre, ale Twoja mama pewnie borykając się z tym samym problemem zasięgała rady własnej mamy i tak koło się toczy, aż ktoś je przerwie. Przy kolejnym dziecku będziesz pewniejsza własnych decyzji i nie dasz się zgubić! A teraz, nie przejmuj się tym co było i ciesz się wspólnymi chwilami z synkiem! Pozdrawiam serdecznie:)

Budująca Mama pisze...

U nas były jeszcze takie komentarze (mieszkam na wsi) - "jak to? tylko cycek do 6 miesięcy? Nawet herbatki nie dostaje?" i najlepsze - "no tak, kolki ma (no miała, ale delikatne, i jak nauczyliśmy się odbijać i przestaliśmy się stresować, to przestała mieć), nasz też miał, ale wszystko minęło w 3! (szok) miesiącu - jak dostał danonka." no ja nawet nie próbowałam dyskusji ciągnąć...

Unknown pisze...

Danonek dobry na wszystko... Chyba specjalnie dla niego utworze osobny wpis! Danonki są be, nawet dla większych dzieci:) Niestety, mitów jest sporo... i niektórzy ciągle w nie wierzą...

Budująca Mama pisze...

a może podpowiesz, jakie posiłki dla Zosi prawie 7-miesięcznej? Na razie mamy taki jadłospis:
- kaszkę mannę z owockami ze słoiczka (70ml+4łyżeczki) około 9:00 (kaszki zmieniam, czasem dosypuję trochę kliku na zagęszczenie, dzisiaj dodałam pół łyżeczki płatków owsianych)
- o 10 spanie po cycku (1-2h)
- obiadek ze słoiczka, albo robiony (warzywka z mięskiem lub rybą około pół małego słoiczka, powoli zaczynałam dodawać kaszę jaglaną) około 12-13
- o 14-15 spanie przy cycku (1-2h)
- koło 16-17 "deserek" - kawałek jabłuszka albo gruszki do rączki albo z łyżeczki
- kolacja - około 19 kaszka kukurydziana np z płatkami ryżowymi (też czasem zagęszczona kleikiem) i trochę mniej owocków.
Na noc o 20, po kąpieli cycek i tak śpi do 1, a potem do rana cycek co 2-3 godziny. Czasem w dzień jeszcze cycek dodatkowo na popicie, bo picie słabo jej idzie. Pije może 20ml wody lub herbatki (ale takiej parzonej koperek lub malina).
Proszę o recenzję naszego jadłospisu? Kaszki są z moim mlekiem i wodą (1:1), a kleik dosypuje, jak mi się konsystencja nie zgadza na łyżeczkę.

Unknown pisze...

Jadłospis na piątkę:) Troszkę się pośpieszyłaś z tym mięsem i rybą, skoro karmisz piersią;) Ale poza tym, bardzo dobry. Jeśli chodzi o propozycję posiłków prześlę na maila. Zaobserwowałaś jakąś negatywną reakcję na któryś składnik pożywienia? Pozdrawiam!

Budująca Mama pisze...

też się nad tym zastanawiałam, ale nie podaję tego dużo. zaczęłam 2 tyg temu, dwa dni przed Wigilią, żeby zjadła Zosieńka swoją rybkę na Wigilii. W słoiczku jest około 6-8% mięska, a ja daję pół słoiczka, ale reakcja Zośki była natychmiastowa - kupy zmieniły się momentalnie (a że stosujemy wielorazówy, to szybko zauważyliśmy :P), ale nie miała żadnych zaparć ani rozwolnienia, po prostu zmieniła się konsystencja. Inne składniki nie spowodowały żadnej negatywnej reakcji, a podawałam w odstępach 3,4 dni na jeden składnik. Pierwszym posiłkiem była kaszka, pierwszym warzywkiem był ziemniaczek z moim mlekiem podeptany, potem słoiczki jednoskładnikowe. Skrupulatnie czytam składniki słoiczków, omijam te z cukrem i skrobiami (Zosia jest w 90-97 centylu z wagą, ale i wzrostem góruje ponad 97, jednak nie chcemy, żeby miała w przyszłości problemy z nadwagą).
Nie robimy scen przy jedzeniu, a jak odmawia jedzenia, to nie naciskam. Jak słyszę, że niektóre Mamy wmuszają dziecku, bo musi zjeść cały słoiczek, to się zastanawiam, czy taki mały brzuszek tyle pomieści w ogóle...? Czekamy bardzo na propozycje. Mamy w zamrażarce "swojego" królika i kurczaka, w garażu "kopiec" z marchwią i ziemniaczkami i jabłka oraz gruszki z eko sadu :) (poczyniłam przygotowania na zimowy czas)

Unknown pisze...

Wow! I to się nazywa zapobiegawcza mama:) Super, że masz swojskie warzywka i mięso:) Na dniach wyślę propozycje! Pozdrawiam serdecznie.

kasi0rka pisze...

No właśnie.. ileż to razy słyszałam od 'starszyzny', że może mam za chude mleko, ech :)
Świetny wpis! Nominowałam Twój blog do Liebster Blog Award, szczegóły u mnie: http://misjamilosci.blogspot.com
Pozdrawiam

Unknown pisze...

kasiorka: Dziękuję za nominację, już 4:) Chyba w końcu muszę się za nie wziąć... Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Ja na własnej skórze przeżyłam porady niechciane i brak tych dobrych w szpitalu. Personel ( tylko 1-pielegniarka była ok na 5 , które miałam okazje poznać po porodzie ) nie był w stanie nauczyć mnie jak karmić piersią, bolało, nie leciało, mała płakała - cos szło nie tak ...Na druga dobę dowiedziłam się, że wcale nie musze karmić piersią bo wiele ' nowoczesnych " kobiet nie karmi i że takie mamy czasy ! A najlepsze jest to , że na ścianie wisiał taki wielki , piękny z pieczątkami w złocie i cus tam jeszcze CERTIFIKAT , że Tu pomagają przy karmieniu piersią . Ja się zawzięłam i się udało , karmiłam do 6 miesiąca, ale strach pomyslec ile mam uwierzyło , że sa nowoczesne i nie muszą !

Unknown pisze...

Aż wierzyć mi się nie chce, że pielęgniarka wypowiedziała takie słowa do świeżo upieczonej mamy!! I jak tu wierzyć służbie zdrowia.. Mnie przeraża postawa służby zdrowia i ich kompetencji na temat żywienia dzieci. Pisza do mnie mamy, z różnymi przypadkami i oczom nie wierze, co radzą w takim przypadku lekarze.. pediatrzy... I naturalnym jest, że mamy potraktują poradę całkiem na serio i wprowadzą ta marchewkę w 3 miesiącu dziecku, które ma zaparcia, pogłębiając tym samym problemy gastryczne niemowlęcia i sprawiając mu ból. Ale co tam, lekarz wie lepiej.. Szkoda mi tych wszystkich małych istotek i mam wielką nadzieję, że uda mi się, chociaż w małym stopniu, naprawić błędy żywieniowe. Cieszę się, że nie dałaś się wkręcić w głupi żart pielęgniarki i osiągnęłaś własny sukces karmieniowy! Pozdrawiam!

Olejki na zdrowie pisze...

WItam, ciekawe artykuły, wkręcilam sie będę czytać dalej. U mnie sytuacja z karmieniem była dramatyczna, wklęsłe sutki, Franek nie chciał nawet na nie patrzeć... Chciałam karmić, odciągałam i podawałam z butelki. W szpitalu sytuacja wyglądała tak, że Franio miał dostawać 20 ml, nie było opcji żebym tyle odciągnęła, położne kazały doprawiać mm. Zagubiona w tym wszystkim tak też robiłam. Co prawda podejmowaliśmy próby przystawiania, ale był tylko wielki ryk ;( W domu schemat na początku wyglądał podobnie, pónźniej miałam tyle mleka, że odciąganie wystarczało. Po jakimś miesiącu byłam tak zmęczona, że wpadłam w depresję. Praktycznie nie spałam w nocy, bo odciąganie i karmienie na przemian, jeszcze do tego Franek ulewał na maksa więc dłużej go trzeba było nosić, a w dzień kolki, więc zero odpoczynku :/ powoli dawałam za wygraną... postanowiłam spróbować z nakładkami... Franek dużo bardziej chętny, laktacja się trochę wzmocniła, ale znowu okazało się, że nie za bardzo potrafię to robić, przystawiałam go z płaczem bo wiedziałam, ze cały czas robię coś źle, a to mi się zsuwa, a to się pręży, a to łąpie i wypuszcza po chwili, a to się krztusi, pojawiły się myśli, że jestem złą matką... i dobre rady w stylu, lepiej się tak nie męczyć (cycek + odciągnięte + mm jeśli się nie najadł) i odpuścić z tym karmieniem, bo się wykończę... jakoś nie odpuściłam...jak Franek skończył 2 miesiące zawzięliśmy się z mężem i udalo się go wreszcie normalnie przystawić, a on załapał i zaczął ciągnąć, wtedy też zaczął mocniej ulewać, pediatra poleciła, żeby po każdym posiłku podać odrobinę mm AR, żeby zagęścić w żołądku, przyznaję zdarzało się nam podawać mleko jako jeden z posiłków, bo czasem nie miałam siły karmić... Efekt był taki, że Franek miał rozciągnięty żołądeczek i potrafił pożreć na raz 180 ml. Walczyłam z tym, po jakimś czasie (jak skończył 3 miesiące) udało mi się przejść na cycka, chociaż Franio się nie najadał i płakał z głodu, ale byłam twarda, bo wiedziałam, że jak teraz nie zawalczę to koniec, bo laktacja pomału zanikała. Wspomogłam się parę razy karmi, stwierdziłam, że lepiej więcej pożytku płynie z mojego mleka niż szkody z karmi. Franek za 4 dni skończy 4 miesiące, udalo mi się prawie wyeliminować mm, jestem z siebie dumna. Mam nadzieję, że nie szkodzę mu tym, że czasami mm dostanie (odciągnąć się nie udaje, a w miejscach publicznych karmić nie potrafię). Jest to rzadko, ale się zdarza, muszę mu też czasem zagęścić żołądek, bo są dni ze ulewa okropnie i wtedy nie mam innej metody.
Ale teraz najlepsze...Dzisiaj byliśmy na szczepieniu i pediatra (na prawdę dobra lekarka, ma super podejście, dmucha na zimne, zleca wszystkie badania, zna swoich pacjentów, wizyty u niej to zawsze dokładne sprawdzenie dziecka i poświęcenie mu maksimum czasu, to rzadkie w dzisiajszej służbie zdrowia, ale...) zapytała jakie kupy robi Franio, no robi żółciutkie (parę razy zdarzyła się zielonkawa) zwykle bardzo rzadkie, ostatnio bez grudek, od kiedy się ślini (czytałam, że to normalne) są glutowate,ale nie każda, od dwóch dni zupełnie rzadkie wchłaniają się w pieluchę - to moje słowa... Pediatra zmarszczyła brwi i pyta czy rozszerzałam dietę?!? na co ja, że nie jestem na diecie, jedyne czego nie jem to nabiał bo Franio ma uczulenie... no, ale czy jadłam coś specyficznego np. kapustę... no jadłam ze dwa razy (muszę przyznać, że odmawianie sobie niektórych rzeczy jest dla mnie nie lada wyzwaniem), no więc to może być powodem tych innych kup...No i tu pytanie, które otworzyło mi szeroko oczy... czy nie myślałam o wprowadzeniu stałych pokarmów...Zaprotestowałam, że do skończenia przez Frania 5ciu miesięcy nie mam zamiaru nic wprowadzać... Zdaniem pediatry jeśli kupy nadal tak będą wyglądały to należy zacząć wprowadzac inne pokarmy. Oczywiście nie mam zamiaru... NAstępna wizyta za 6tygodni, spoko Franek będzie miał 5,5 miesiąca :] hehe
Sory za tak długi wywód, jak już się rozpiszę to nie ma końca :P

Olejki na zdrowie pisze...

WItam, ciekawe artykuły, wkręcilam sie będę czytać dalej. U mnie sytuacja z karmieniem była dramatyczna, wklęsłe sutki, Franek nie chciał nawet na nie patrzeć... Chciałam karmić, odciągałam i podawałam z butelki. W szpitalu sytuacja wyglądała tak, że Franio miał dostawać 20 ml, nie było opcji żebym tyle odciągnęła, położne kazały doprawiać mm. Zagubiona w tym wszystkim tak też robiłam. Co prawda podejmowaliśmy próby przystawiania, ale był tylko wielki ryk ;( W domu schemat na początku wyglądał podobnie, pónźniej miałam tyle mleka, że odciąganie wystarczało. Po jakimś miesiącu byłam tak zmęczona, że wpadłam w depresję. Praktycznie nie spałam w nocy, bo odciąganie i karmienie na przemian, jeszcze do tego Franek ulewał na maksa więc dłużej go trzeba było nosić, a w dzień kolki, więc zero odpoczynku :/ powoli dawałam za wygraną... postanowiłam spróbować z nakładkami... Franek dużo bardziej chętny, laktacja się trochę wzmocniła, ale znowu okazało się, że nie za bardzo potrafię to robić, przystawiałam go z płaczem bo wiedziałam, ze cały czas robię coś źle, a to mi się zsuwa, a to się pręży, a to łąpie i wypuszcza po chwili, a to się krztusi, pojawiły się myśli, że jestem złą matką... i dobre rady w stylu, lepiej się tak nie męczyć (cycek + odciągnięte + mm jeśli się nie najadł) i odpuścić z tym karmieniem, bo się wykończę... jakoś nie odpuściłam...jak Franek skończył 2 miesiące zawzięliśmy się z mężem i udalo się go wreszcie normalnie przystawić, a on załapał i zaczął ciągnąć, wtedy też zaczął mocniej ulewać, pediatra poleciła, żeby po każdym posiłku podać odrobinę mm AR, żeby zagęścić w żołądku, przyznaję zdarzało się nam podawać mleko jako jeden z posiłków, bo czasem nie miałam siły karmić... Efekt był taki, że Franek miał rozciągnięty żołądeczek i potrafił pożreć na raz 180 ml. Walczyłam z tym, po jakimś czasie (jak skończył 3 miesiące) udało mi się przejść na cycka, chociaż Franio się nie najadał i płakał z głodu, ale byłam twarda, bo wiedziałam, że jak teraz nie zawalczę to koniec, bo laktacja pomału zanikała. Wspomogłam się parę razy karmi, stwierdziłam, że lepiej więcej pożytku płynie z mojego mleka niż szkody z karmi. Franek za 4 dni skończy 4 miesiące, udalo mi się prawie wyeliminować mm, jestem z siebie dumna. Mam nadzieję, że nie szkodzę mu tym, że czasami mm dostanie (odciągnąć się nie udaje, a w miejscach publicznych karmić nie potrafię). Jest to rzadko, ale się zdarza, muszę mu też czasem zagęścić żołądek, bo są dni ze ulewa okropnie i wtedy nie mam innej metody.
Ale teraz najlepsze...Dzisiaj byliśmy na szczepieniu i pediatra (na prawdę dobra lekarka, ma super podejście, dmucha na zimne, zleca wszystkie badania, zna swoich pacjentów, wizyty u niej to zawsze dokładne sprawdzenie dziecka i poświęcenie mu maksimum czasu, to rzadkie w dzisiajszej służbie zdrowia, ale...) zapytała jakie kupy robi Franio, no robi żółciutkie (parę razy zdarzyła się zielonkawa) zwykle bardzo rzadkie, ostatnio bez grudek, od kiedy się ślini (czytałam, że to normalne) są glutowate,ale nie każda, od dwóch dni zupełnie rzadkie wchłaniają się w pieluchę - to moje słowa... Pediatra zmarszczyła brwi i pyta czy rozszerzałam dietę?!? na co ja, że nie jestem na diecie, jedyne czego nie jem to nabiał bo Franio ma uczulenie... no, ale czy jadłam coś specyficznego np. kapustę... no jadłam ze dwa razy (muszę przyznać, że odmawianie sobie niektórych rzeczy jest dla mnie nie lada wyzwaniem), no więc to może być powodem tych innych kup...No i tu pytanie, które otworzyło mi szeroko oczy... czy nie myślałam o wprowadzeniu stałych pokarmów...Zaprotestowałam, że do skończenia przez Frania 5ciu miesięcy nie mam zamiaru nic wprowadzać... Zdaniem pediatry jeśli kupy nadal tak będą wyglądały to należy zacząć wprowadzac inne pokarmy. Oczywiście nie mam zamiaru... NAstępna wizyta za 6tygodni, spoko Franek będzie miał 5,5 miesiąca :] hehe
Sory za tak długi wywód, jak już się rozpiszę to nie ma końca :P

Anonimowy pisze...

Buu szkoda, że nie na trafiłam na Twój blog duuużo wcześniej :( U nas było tak: ja po cesarce, laktacja jakoś nie chciała ruszyć (a byłam nastawiona na karmienie piersią), w szpitalu zero pomocy w przystawieniu Małego do piersi - zaczęliśmy mm. Ale myślałam w domu będzie lepiej - niestety też był problem z przystawianiem. Mały zaczął spadać na wadze, a ja zaczęłam panikować, pielęgniarka w przychodni kazała dokarmiać mm. No i poszło :( Do tego od ojca Małego słyszałam, że mam "za chude mleko" i za mało (bo laktatorem nie dawało się odciągnąć prawie nic). Po miesiącu zaprzestałam karmienia piersią całkowicie. Mały chowa się dobrze i wszystko jest ok, a ma 10,5 m-cy. Ale żałuję, że się tak szybko poddałam i nie zawalczyłam o karmienie piersią :( AK

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...